wtorek, 2 lutego 2010

Dlaczego #2. Czyli gdzie w czasie jest szkło?

Chyba najwyższa pora kończyć wstępne wpisy i zacząć opisywać konkrety. Poniekąd przekonała mnie do tego przyjaciółka, która powiedziała dzisiaj bardzo ważne słowa: "Większość osób nie ma tego czegoś, aby kontynuować bloga. Zazwyczaj kończy się po kilku wpisach." Wydaje mi się, że sporo w tym prawdy. Pisanie bloga, pamiętnika, czy zapisków to przede wszystkim test osobowości. Po krótkim czasie możesz sprawdzić, czy już Cię to nie obchodzi, czy masz zacięcie. 

Myślę, że każdy z nas kiedyś myślał o zapisywaniu swoich myśli. Nie ma w tym nic złego - po prostu niewiele osób jest wystarczająco zdyscyplinowana - ot co.

Bywają pewnie przypadki, że boimy się własnych słów, własnych przemyśleń. A może odpycha nas przekonanie, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy? I tu chyba zaczynamy zbliżać się do idei tego bloga.

Czas zmusić wzrok do przebicia się przez szkło.

Najpierw dwa słowa o szkle. Czym jest? Dlaczego uważam, że czas ma jego konsystencję? Po prostu - moje wspomnienia układają się w półprzezroczyste warstwy, obrazy, niczym kilka slajdów z tych starych projektorów do bajek, które były prekursorami rzutników multimedialnych. Pamiętasz? Zabawa obrazami, potem wyświetlanymi na ścianie, lub na prześcieradle, była niezapomniana. Można było swobodnie układać los historii o krasnoludkach i księżniczkach. Ba, można było nawet nakładać na siebie pojedyncze sceny. Powstawało wtedy zupełnie co innego. Połączenie historii, nowe doświadczenia dla bohaterów, a przez to nowe doświadczenie dla nas...

To śmieszne, ale tak naprawdę nigdy nie myślałem, że to porównanie będzie tak trafne. Chyba coś siedzi w stwierdzeniu, że skorupka nasiąka za młodu... i tak dalej...

A więc płaty szkła. Doświadczenia i wspomnienia. Te przyjemne - kolorowe i te złe, popękane i brudne. Wszystkie ułożone są jeden na drugim tworząc wzór widoczny dzięki światłu bijącemu od spodu (bądź od góry, chyba w zależności od religii). Być może w Twoim życiu są poukładane nierówno, tylko częściowo przysłaniając się nawzajem. A może są poukładane niczym próbki w laboratorium umieszczone w równych odstępach w szufladach. To nie ma znaczenia. Ważne jest to w jaki sposób je tworzymy i czy mamy na to wpływ. Moim zdaniem tak i dlatego o tym piszę.

Doszedłem do etapu w życiu, kiedy rozszyfrowałem większość szyb. Wiem, kiedy dany widok wzbudzi we mnie złość, wiem co kojarzy mi się z harmonią i pięknem. Innymi słowy - znam sceny z mojego życia, które mnie kształtowały. Wiem, na przykład, że śmierć bliskiego mi przyjaciela była dla mnie kiedyś motywacją do pracy nad sobą. Rozumiesz, prawda? To jeden z tych momentów, kiedy zatrzymujesz się, patrzysz wstecz na całe to szkło i zaczynasz się zastanawiać czy nie czas to poukładać i zacząć montować z tego jakiś przyzwoity witraż. Kilka dni temu zawitałem na cmentarz, odnalazłem w końcu jego nagrobek (nie byłem tam od jego pogrzebu) i zamarłem. Tak jak wtedy, gdy wydaje ci się, że przez kurz, brud codziennego życia, nie jesteś w stanie dostrzec tego, co kryje ten slajd. Dopiero po dotarciu do domu zrozumiałem, że czas odkurzyć pewne wspomnienia - przesunąć je na wierzch.

Ile miałby dzisiaj lat? To banalne pytanie nasunęło mi się jako pierwsze, choć chwilę potem zrozumiałem jak idiotyczne było. Ale z drugiej strony - czy zwłoki starzeją się tak samo jak my? Przy nagrobku czas nie istnieje, dla nikogo w jego okolicy nie jest istotny. To jedno z tych miejsc, które posiadają w sobie moc zamieniania wszystkich tych rozsypanych szkieł w jedną, spójną całość. Zaczynasz wyobrażać sobie, co by było, gdyby pewien slajd zastąpić innym, zamienić bohaterów zaśniedziałego, nieruchomego pejzażu. Czy miałby żonę, dziecko, czy wciąż bylibyśmy przyjaciółmi? Co doradziłby mi na nadchodzące ciężkie dni?

Nie nauczę Cię postrzegania świata moimi oczami - to nie ulega wątpliwości. Ale krok po kroku pokażę Ci pewne moje szkła, które są dla mnie ważne i nieraz pomogły mi poskładać mój czas w całość. Możesz mi wierzyć - najgorzej jest zabrać się za te fragmenty, które przysłaniają piękne chwile. Uporaj się z nimi, a ujrzysz światło w kolorze. Bo o to chodzi w postrzeganiu niezmiennego światła - każdy z nas musi mu nadać inny, własny odcień. Szarość wygląda zawsze tak samo, prawda?

---

Mam nadzieję, że wyraziłem jedną ze swoich myśli odpowiednimi słowami. Starałem się, aby w końcu miało to odpowiednią formę. Myślę, że z czasem wrócę do innych form twórczości, może wrócą wiersze, opowiadania, kto wie? To jedna z szybek, które ostatnio odkurzyłem i oczyściłem łzami za obrazami, które celowo zabrudziłem, żeby ich nie dostrzegać. Teraz dzięki temu widzę dawno zapomnianą barwę. A ty, co zrobisz, żeby odszukać kolory swojego czasu?

Niedługo spróbuję napisać o strachu i jak ważny jest podczas układania witraża... A może po prostu wyrażę to wierszem?