niedziela, 4 sierpnia 2013

Fakty, które zabrałem z Norwegii #2

Mówiłem, że coś mi się przypomni. Ale postanowiłem wzbogacać ciekawostki o zdjęcia:


- Banany. Każdy je tutaj sprzedaje, każdy je wcina. Jest to jednocześnie najtańsze i najlepsze źródło pożywienia i przekąski. Bogactwo minerałów, magnezu i potasu. Są doskonałą równowagą dla kawy! Dodatkowo szybko przyswajalne węglowodany proste - pokarm dla mózgu i mięśni. Ponoć najlepsze lekarstwo na kaca to smoothie z bananami. Nic dziwnego. Jedzmy banany. Ile tylko można. Ja dodaję teraz jednego banana zawsze do musli rano. Świetnie daje dobry start i oczywiście te kalorie znikają od razu. No i kolejna sprawa - Norwegowie mrożą banany! :) Obieramy ze skórki i wkładamy pojedynczo w woreczkach do zamrażarki. Potem można ich używać do koktajli przez kilka miesięcy. Nie zepsują się, spokojnie...


- "Norwegowie nie piją na tygodniu". Kolejny mit. Mam przyjemność mieszkać na przeciwko jednego z barów. Fakt, to bar sportowy, ale i tak na podstawie takich doznań można wyrobić sobie nową opinię. Pije się w poniedziałek, wtorek itd. Bar jest napędzany non-stop przez klientów. A jak jest jakiś mecz? Ha! Dopiero wtedy "nikt nie pije". W niedzielę do 1:00, a potem rano do pracy. (Bary mają ograniczenie czasowe do 1:00 w miejscach zamieszkałych). Normalnie jak PRL. I kolejny ciekawy fakt: Nie kupisz piwa po 20. W sklepach w mieście można te zakupy zrobić tylko przed tą godziną i nie w sobotę. W niedzielę oczywiście wszystko zamknięte. Wino i alkohole ciężkie można jedynie kupić w specjalnych sklepach. I od 20 roku życia. Alkohol jest też drogi. To na pewno chłodzi zapędy młodych "kibiców". Nie miałbym nic przeciwko takim ograniczeniom w Polsce. Nie łaziłyby grupy po nocy, szukające taniego sposobu na "dotarcie się" w sklepie na drugim końcu miasta. Wierzcie mi - to działa. Jak ktoś pomyśli, kupi wcześniej. To skutkuje tym, że nie pijesz więcej niż zaplanowałeś. Zdrowe, prawda? I na koniec jako gest ze strony Rządu - tolerowane jest picie w miejscach publicznych. Coś za coś.


- Słodycze. Rodzice mają ZAKAZ dawania dzieciom słodyczy do szkoły w ramach przekąsek. Dziwne? Popatrzcie na społeczeństwo amerykańskie, a na społeczeństwo norweskie pod względem wagi i kondycji. Czy trzeba dodawać coś więcej? Nie chodzi o to, że dziecko po cukrze jest "nadpobudliwe", wiadomo od dawna, że to mit. Ale co nie jest mitem? Zepsute zęby i fatalny metabolizm przestawiony na wieczne odkładanie energii w postaci tłuszczu. A więc w śniadaniówce dziecka, czy nastolatka nie znajdziesz batona. Będzie owoc, kanapka. W szkołach nie ma durnych sklepików, automatów ze snackami, coca-colą. Niewyobrażalne? To przyjdź na plażę i zobacz te dzieciaki. Szczupłe, sprawne i uśmiechnięte. Z dobrą cerą i zdrowymi zębami. Tak - batoniki i ciasteczka są szkodliwe mamo. Bardzo. Im wcześniej człowiek to zrozumie tym lepiej. Czym innym jest czekolada, a czym innym batonik Prince Polo. Jak sobie radzić z tym w domu? Norwegowie nie trzymają słodyczy w domu. Jak trzeba, zrobi się ciasto, albo kupi coś w cukierni na specjalną okazję. Ale nic nie leży, nie kusi. To proste. Wypróbowałem to kilka razy na sobie. Kupiłem ładne marchewki. Po kilku razach kiedy miałem ochotę na coś słodkiego po treningu chwytałem za marchewkę. Właśnie wróciłem z treningu. Na co mam ochotę? Zgadnij...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz